środa, 29 sierpnia 2018

Glutomania z TUBANEM

Kiedy firma, którą znam i cenię przedstawia nowość w swoim asortymencie matka wariatka musi to od razy tą nowość przetestować i poznać!

OD RAZU!!!!!

Oczywiście nie tak, że sama o nie, bo ja i moje dzieciaki to nie jedyne osoby, które lubią zabawę i nowości - Wy też je lubicie dlatego premiera nowego produktu od  TUBAN - duże bańki radości (link) zaplanowana na wrzesień objawiła się konkursem startującym na naszej stronce już 1 września.

Dziś do mnie, i jak podejrzewam, również do szczęśliwych Zwycięzców, dotarły zestawy fantastycznych GLUTÓW, w których skład wchodziły między innymi nietoksyczny, przezroczysty klej PVA, oraz aktywator - czyli to co potrzebne żeby w naszym domu pojawił się glut naszej produkcji nie mający nic wspólnego z naszymi nosami (nie licząc super zapachu produktu, który można kupić już gotowy i zabrać ze sobą w podróż, lub gdziekolwiek jak nasz wspaniały "kokosek")

Jak od razu - to od razu !
Wyciągnęłam wszystkie składowe zestawu - w paczce poza klejem i aktywatorem były pyłki neonowe do uatrakcyjnienia naszego gluciaka i czytelna, łopatologiczna, i kolorowa instrukcja krok po kroku dzięki której nawet dziecko byłoby w stanie zrobić sobie tego dwuskładnikowego gluta.
W naszej paczce był też kokosowy glut gotowy ,który po wstępnym obejrzeniu i obwąchaniu czeka na późniejszą zabawę jako wersja opakowana w praktyczne pudełeczko łatwe do zabrania w kontraście dla naszego szczelnego lecz mniej atrakcyjnego domu dla glutów DIY czyli pudełka po lodach.





Ponieważ moje dzieciaki są jeszcze malutkie, i mogą się bawić tego typu rzeczami pod ścisłą kontrolą (czytaj mama musi być blisko i mieć obydwie ręce wolne aby w razie czego reagować i zapobiegać spożyciu, wetknięciu w oko, ucho, nos itd) to stworzeniem glutka zajęłam się sama (o kurcze dawno się tak nie ubawiłam i nie odstresowałam - normalnie poczułam się znowu dzieckiem i pokochałam tego gluta strasznie) a jeśli chodzi o maluchy to musicie uwierzyć na słowo nieudokumentowane na fotkach i filmach, że radość była przeogromna, a te wszystkie wrzaski, piski, śmiechy i chichy będą u nas powtarzać się regularnie, bo dzięki Tubanowi nie tylko bańki ale i gluty staną się naszą codziennością (tak bańki są z nami ciągle i nadal są na topie, ale o tym na końcu wpisu)

No to do gluta, znaczy do rzeczy!
Zaopatrzyłam się w miskę i plastikową łyżeczkę (miarka po mleku), resztę składników miałam gotowych w paczce.

Do miseczki wlałam na oko klej (szkoda że na butelce nie ma żadnej podziałki bo przelewanie kleju do naczynka z takową przyniosłoby utratę cennego surowca o gęstej konsystencji) i postanowiłam wlać tyle aktywatora żeby butelka z nim po wlaniu wyglądała jak ta z klejem w pomniejszeniu (skoro ta ilość kleju odpowiada tej ilości aktywatora to tak wydedukowałam będzie najłatwiej zachować proporcje dla optymalnego efektu końcowego). Trochę się poprzyglądajcie bo obydwa płyny są przezroczyste, różnią się jedynie konsystencją więc troszkę widać, że wlane są już oba.





Następnie przy pomocy łyżeczki należało je dobrze wymieszać zanim włoży się w nie poprotu rękę i wyrobi składniki na gładką, sprężystą masę odchodzącą od miski i ręki, co oczywiście uczyniłam









Kiedy slime był już dobrze wymieszany przyszedł czas na ubarwienie go nieco z pomocą pyłków neonowych. Wybrałam pomarańczowy i dodałam do niego nieco fioletu co sprawiło, że nasza masa przybrała kolor koralowy czyli jest po prostu piękny i mieni się delikatnie drobinkami mikrobrokatu zawartymi w proszkach. 

Mieszanie przezroczystego gluta z proszkowym barwnikiem było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, bo obawiałam się, że pyłek będzie się obsypywał, lub zostawał na rękach więc cały dom będzie się świecił nie mniej niż glut ale nic takiego się nie stało. Cały proces połączenia się równomiernego pyłków i masy był wręcz błyskawiczny. 











Zabawa była super - nawet zanim jeszcze dzieciaki uglutowały sobie łapki, i wiecie co? To nie jest produkt tylko dla dzieci, to niby tylko masa ale jest świetnym pomysłem dla zestresowanych dorosłych. Można międlić gnieść i obserwować jak przelewa się przez palce, rozciągać i ogólnie maltretować tego gluta na wiele sposobów a po wszystkim wrzucamy go w pojemnik (my mamy taki po lodach i jest spoko, chociaż docelowo lepsze chyba będzie wiaderko po serku) i czeka na następną zabawę - mega jest i cieszę się że firma TUBAN go stworzyła 



(Filmik dodany w poście na stronce)

A jakiś czas temu, po sporej burzy byliśmy z dzieciaczkami na podwórku i oczywiście towarzyszyły nam bańki. 
Tym razem były to te malutkie, to było szybkie wyjście na chwilę bez sznurków i misek.

W środku lata wyszła nam gwiazdka - w tej wilgotności powietrza bańki po prostu nie pękały i setki mniejszych i większych kolorowych kuleczek oblepiło iglaki - wyglądało to jakby ktoś udekorował choinkę olbrzymią ilością bombek! No cudo! Zobaczcie! I szybko zaopatrzcie się w bańki - początek jesieni będzie jeszcze ciepły i na pewno zdążycie się jeszcze pobawić i kto wie, może takie cudo Wam też ozdobi podwórko. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz