poniedziałek, 25 marca 2019

Ach śpij i o Gumimoli śnij

Domyślam się, że i Wy macie u siebie takie rzeczy, które pochodzą od różnych producentów i są porównywalnej jakości, sprawdzając się równie dobrze.
Nikt nie ma ubrań "z jedną metką", podobnie jest z wieloma innymi rzeczami, których człowiek ma więcej niż jedną. Z czasem eliminuje się "wpadkowe wybory" i już wie co nam pasuje a co nie i na co zwracać uwagę wybierając.

Każdy kto ma dzieci wie, że trzeba im co jakiś czas kupować nową pościel, bo ta często się brudzi a potem, od równie częstego przecież prania, niszczy się. Oczywiście dzieci ten proces aktywnie przyspieszają na wiele sposobów.

Czy wszystkie komplety szytej pościeli (mam tu na myśli kocyk z podusią, tradycyjnie od jakiegoś czasu szyte w większości z bawełny po jednej i minky po drugiej stronie) są takie same?
W końcu to dwa prostokąty, większy i mniejszy, z wypełnieniem pomiędzy dwoma warstwami.
Tak myślisz?

Po pierwsze materiały i ich jakość bywają różne. Zarówno bawełna, minky, nici jak i wypełnienie mogą być rozmaitej jakości.
Zakładając, że nie będę wspominać o tych naprawdę nieudanych dziełach, dużo kompletów, które mieliśmy okazję ostatnio używać były po prostu spoko. Kilka było naprawdę super. Nici trzymały, wypełnienie się nie niszczyło pod wpływem prania a kolory nie spierały i wyglądały ładnie.
Przy drugim dziecku wiem mniej więcej jak na pierwszy rzut oka "wyłapać" dobry komplet. Uzbrojona w taką wiedzę mogę powiedzieć, że już nie położę dzieci w innym niż porządnie wyposażonym w pościel łóżeczku.

Ale tego się nie spodziewałam, kiedy zobaczyłam stoisko Gumimoli (Link do Funpage'u)



Co rzuciło mi się w oczy od razu? 
Motywy na tych wszystkich "uszytkach" !
Po prostu tak dobrane materiały, że ciężko było znaleźć te, które często się powtarzają a jednocześnie były takie, że w sumie każda rzecz może nie tylko się podobać ale nawet zachwycić! 
Wzory samych produktów również są nietypowe i bardzo ciekawe. Poza bardziej "tradycyjnymi" produktami jakie po prostu się stosuje Gumimola oferuje kilka nietypowych i pomysłowych rozwiązań jak ochraniacz - warkocz, który nie tylko świetnie wygląda ale jest bardzo praktyczny. 

Wracając do naszego kompleciku - w końcu najwięcej powiem Wam o czymś co jest z nami na co dzień - to również wyróżnia się na tle "konkurencji". 

Co w nim takiego nietypowego? Co sprawia, że "prostokąty" są inne niż reszta na rynku, poza tym, że wyjątkowo przypadły mi do gustu zdobiące je nadruki? 

Dodatkowe przeszycie kawałek od brzegu, z którym spotkałam się po raz pierwszy w pościeli dziecięcej, spełnia nie tylko funkcję estetyczną ale i wzmacnia "mocowanie" wypełnienia, znacznie przedłużając żywotność produktu. Nie przypuszczałam, że obszycie poduszki i kocyka taką "ramką" będzie cokolwiek wnosić poza wyglądem, ale po kilku praniach okazało się, że jest to świetny pomysł, gdyż rozwieszanie do suszenia pokazało jak łatwo ułożyć wypełnienie i zewnętrzne warstwy bez zagnieceń. Nie wiem jeszcze jak długo pościel wytrzyma, w końcu mamy ją mniej niż miesiąc (wcześniej niż ruszył konkurs), ale już widzę trwałość wzmocnioną dzięki temu pomysłowemu zabiegowi.

Bawełna jest mięciutka, mimo kilku już prań nie mechaci się a kolory pozostają żywe i nie tracą głębi nasycenia - jednym słowem nie spierają się. 
Minky wszyte musi być głęboko na tyle by nie strzępić się na bokach czy rogach. 
Wypełnienie nie zbija się i pozostaje puszyste jednak nie ma efektu "watowatości" i rozwarstwiania się jak się czasem zdarza (miałam nawet taką poduszkę, która z płaskiej zrobiła się "dorosła" a kocyk wyglądał jak puchowa pierzyna bo wypełnienie napuchło jak wata cukrowa. Tu jest bez zmian - wypełnienie pozostało takie samo jak przed 1 praniem. 

Kocyk jest sporych rozmiarów, więc nawet przedszkolak spokojnie pod takim może spać, z tą różnicą, że pewnie będzie wolał poduszkę z klasycznym wypełnieniem zamiast płaskiej (chyba, że jak mój Pierworodny woli nadal płaskie)

Ciekawi jak to wygląda z bliska? 
O tak:












Na stronie trwa zabawa, gdzie możecie wygrać produkt od Gumimola (Link do konkursu)




Życzę wszystkim uczestnikom powodzenia, a tym którzy jeszcze się nie zdecydowali na udział podpowiadam, że absolutnie warto - produkty są fantastyczne - ponadprzeciętnie polecamy z zadowolonymi Użytkownikami. 

czwartek, 14 marca 2019

Tuku Tuk jedziemy w stronę zabawy

Zabawka
To integralna część dzieciństwa od zarania dziejów.
W co bawią się Wasze dzieci? No i pytanie zasadnicze - czym lubią się bawić często?
U mnie w domu ostatnio zagościł bardzo fajny produkt, który wyjątkowo spodobał się zarówno młodszemu jak i starszemu chłopcu.

Wózeczek od Tuku Tuk (Link do Funpage'u) (Link do sklepu) 

Poza tym co rodzice małych chłopczyków i właściciele kotów znają z autopsji, a mianowicie fascynacji kartonem (ten karton i mnie przypadł do gustu - bardzo porządny, podwójny i naprawdę solidny, co nie tylko świetnie zabezpieczyło wózeczek podczas transportu i sprawiło, że dotarł bez jednej ryski to akurat w przypadku naszej rodziny dało nam kilka chwil dodatkowej zabawy chłopakom i niezłe pudło na nasze "drobiazgi do spakowania") zabawka okazała się kolejnym hitem w naszym domu.

Dzieci szybko się rozwijają, potrzebują nowych bodźców, nowych sposobów na spędzanie czasu i doskonalenie różnorodnych umiejętności.
No nic nowego, ale przypominam o tym dlatego, że rodzajów "trafionych" zabawek i zabaw może być w jednym domu wiele, a to, że jednego dnia nie można dziecka oderwać od czegoś nie oznacza, że kolejnego nie zapragnie czegoś z goła odmiennego by po jakimś czasie powrócić do wcześniejszych rozrywek w ten sam czy też kompletnie nowatorski sposób.
A co to ma wspólnego z wózeczkiem? 

Ano to, że pomimo, iż jak na zabawkę jest to wydatek z tych ciut większych (no nie oszukujmy się można kupić dziecku jakąś "pierdołę", która też je na jakiś czas zajmie, o kartonie nie wspominając (ha ha) ale tutaj nie mamy do czynienia z "chwilową" zabawką a czymś co zapewni dziecku zabawę na długi czas i będzie "rosło razem" z nim.

"Jedyne" o czym pamiętajmy to jakość zabawki, bo przecież żadne planowanie zabaw na lata nie ma sensu kiedy produkt rozpadnie się po chwili i jeszcze narazi na zranienie nasze maluchy.

No dobrze a skąd wiem, że Tuku Tuk wytrzyma skoro mamy go ledwie "chwilę" w porównaniu z planowanym czasem użytkowania? 

Jak zachowują się Wasze dzieci, kiedy zachorują i z powodu tej choroby siedzą w domu na długo po tym jak poczują się znacznie lepiej?
Nie wiem jak wygląda to u innych ale moje latorośle dostają w domu tzw. "małpiego rozumu z mocną nutą destruktywną" czyli w przypadku innym niż testerzy wytrzymałości zabawek stają się istną katastrofą. 

Ale tym razem akurat to pożądana cecha - no dla mnie, i zainteresowanych recenzją, na potrzeby testu wózeczka tak bo sam testowany pewnie miałby inne zdanie gdyby mógł je wypowiedzieć. 

Do rzeczy.

Kiedy można już zacząć przygodę z wózeczkiem? 
Moim zdaniem kiedy dziecko wstaje i zaczyna stawiać pierwsze kroki. Dzięki regulowanej pozycji uchwytu i tylnej "rączki" wózeczek możemy dopasować do wzrostu i potrzeb dziecka w taki sposób aby był na odpowiedniej w danej chwili wysokości, którą bez problemu możemy zmienić samemu bez potrzeby użycia narzędzi czy nakładów siły - nawet starsze dzieci byłyby w stanie zrobić to samemu np. kiedy opiekują się młodszym rodzeństwem. (Nastolatek dokręci wszystko wystarczająco solidnie)

Z czego są te wózeczki?
Z drewna w głównej mierze. No raczej nikogo nie zaskoczyłam - a może jednak?
To jedna z cech, które są istotne kiedy taki wózeczek wybieramy spośród kilku firm oferujących zabawki tego typu. 

U Tuku Tuk'a jest to drewno! Deski drewniane a nie dykty czy inne imitacje. Jeśli myślicie, że te "niedrewniane" elementy nie mają znaczenia innego niż pewnie wpływ na cenę bo przecież pewnie i tak zostaną pomalowane i nie będzie widać to tu popełniacie podstawowy błąd.
Otóż tu leży sedno trwałości. 
Powiem Wam, że trochę się bałam testów i współpracy z firmą wykonującą takie zabawki mimo ich zalet dla rozwoju dziecka. Dlaczego? Jakiś czas temu "plotkowałam" o zabawkach z koleżankami i temat zszedł na wózeczki - koleżanka pokazała zdjęcia zabawki kupionej dla Jej dzieci i byłyśmy mocno zniesmaczone i przerażone jak bardzo niebezpieczny się stał. Wszystko się ruszało, klekotało i wyginało. I wtedy wyszła na jaw prawda o materiałach jakie zostały zastosowane - żadna farba nie zastąpi solidnej podstawy.
Liczę się z tym, że od ciągłego macania i głaskania odpadnie dekor - piesek (moje dzieci po prostu go często dotykają i skubią, a że są po obydwu stronach wózeczka te pieski to każdy syn ma swojego), ba producent chyba też się z tym liczy bo w paczce były też gwiazdki do samodzielnego montażu (nie wiem czy nie omyłkowo ale były i teraz wiem, że to dobrze akurat u nas), możliwe też że za jakiś czas będę zmuszona wymienić sznurek (jest biały, a bardziej był bo chłopcy są na tyle mali, że utrzymywanie takich rzeczy w czystości jest jeszcze daleko przed nami), no i może na miejscach najbardziej "kontaktowych" wózeczek dorobi się kilku ubytków "lakieru" ale o ile nie zdarzy się jakiś przykry incydent to będziemy się nim spokojnie (czy raczej właśnie mniej spokojnie) bawić jeszcze w nadchodzących sezonach.

Przyznam się, że pomna tego co stało się z zabawką koleżanki sama mu trochę "dałam popalić" i nie dość, że pozwoliłam na "hardcorowe" testy dzieciom to sama trochę posprawdzałam ile zniesie w myśl zasady - jak go zepsuję to trudno - dzień dziecka nadchodzi nieubłaganie - kupię drugi. 
Nie polecam jazdy nim po pokoju (burty wbijają się w siedzenie) ale przetrwał i taką próbę bez szwanku. 

Jak dzieci się tym bawiły? No jeżdżenie w nim na zmiany (nawet raz razem czego nie polecamy bo skończyło się wywrotką i siniakami) to klasyk. Pchanie i ciąganie samego wózka też miało swoje chwile ale szybko zostało zastąpione przez układanie w nim innych zabawek i wożenie ich po mieszkaniu. Wózek był "Foodtruckiem" i dostarczał posiłki z kuchni do pokoju, odwoził puste naczynia. Był nawet śmieciarką dzięki czemu wiem, że można go całkiem łatwo umyć (był też inny epizod po którym był myty ale to już pominę). Był autobusem dla pluszaków, taksówką i samolotem (na szczęście "wylądował" na łóżku bo nie wiem co by było). No i wózkiem dziecięcym był a starszy Syn "adoptował" młodszego i nawet próbował go przewijać ale na zdjęciu skarpetek się skończyło. 
Tak więc zabawka może mieć najróżniejsze formy wykorzystania ograniczone tylko wyobraźnią dzieci, no i troszkę przepisami BHP i P-Porz. 

A oto nasze cudo i kilka szczegółów jego wykonania świadczących o doskonałej jakości i kawałku serca włożonych w każdą sztukę alby nasze małe serducha mogły się nim cieszyć.






















Te zdjęcia nie powstały po wyjęciu z pudełka tylko teraz - po tym jak wózeczek jest z nami już pewien czas więc nie tylko pokazują jak zabawka wygląda, kiedy się ją kupuje ale jaka jest tak po prostu, w domu. 
Nasz samochodzik świetnie się sprawdza też jako pudełko na zabawki, kiedy nie jest w użyciu, i stanowi uroczą dekorację pokoju chłopców. 
U nas dodatkowo działa motywująco na starszego, który przechodzi etap nauki porządku. Jest o wiele prościej poprosić małego chłopca żeby posadził maskotki w samochodzie, żeby sobie mogły pojechać na wycieczkę niż powiedzieć mu "sprzątnij te miśki do pudełka".

A jak o misiach mowa to tam na zdjęciach jeździł sobie miś od Roszpunki (Link do Funpage'u).

Oczywiście zdjęcia były na narzucie z udziałem tylko jednego z malców bo to ich zabawka czyli opcja zrobienia zdjęć, kiedy oni czekają grzecznie obok nie wchodzi w grę (nie zamierzam Was straszyć naszym wiecznym bałaganem w recenzjach chociaż wiem, że większość z Was miewa chociaż czasem podobny)

Obecnie na stronie macie szansę wygrać wózeczek dla swojego dziecka w naszym konkursie! (Link do konkursu)


Życzę powodzenia bo warto poświęcić kilka chwil by wziąć udział - z resztą sami zerknijcie na te cudne zabawki, na ich kolory i wzory. 

My polecamy!


środa, 6 marca 2019

Ale ja lubię worki!

Odkąd zostałam mamą moje pojęcie o damskiej torebce, jaka powinna być, co zawierać itd uległo znacznej modyfikacji.

Eleganckie kopertowe cudeńka z ozdobnikami, urocze miniaturki na łańcuszkach, skórzane śliczności w modnych kształtach i inne ulubione dotąd torebeczki trafiły do pudełka na dnie szafy i na pawlacz.

Torebka mamy to już nie akcesorium a składzik rzeczy wszelakich. Co moim zdaniem sprawdza się w roli torebki?

Worek, torboworek, workoplecak itd. to rozwiązanie dla mnie.
Niezależnie od nazwy oparte są na prostym ale genialnym założeniu - prostokąt ściągnięty na górze jako zamknięcie i sznurkowe szelki do noszenia na plecach lub ramieniu. Tylko tyle i aż tyle, chociaż istnieją też w wersji z kieszonkami czy innymi "bajerami", to i tak podstawy są takie same.

No tak ale jak to zwykle bywa "worek workowi nierówny", i można trafić na coś nadającego się tylko do trzymania marchwi i buraków (chociaż są i worki dedykowane na chleb, warzywa itd.)

Ostatnio moim najnowszym odkryciem w temacie mamotoreb (w sumie to i tatotoreb i dzieciotoreb bo cała rodzina używa takowych na wiele okazji) jest Aleworek (Link do strony) (Link do sklepu)




Co moim zdaniem sprawia, że warto przejrzeć ich ofertę?

Przede wszystkim wzory, jest ich sporo, z różnorodnych materiałów w tym takich dosyć niespotykanych, wyglądających na skórę czy z asemytrycznymi przeszyciami - są po prostu oryginalne i ciekawe, a w mojej opinii bardzo ładne - ot tak zwyczajnie bardzo mi się spodobały.

Miały na to wpływ nie tylko wzory i użyte materiały ale i jakość samego szycia oraz detale dopracowane tak idealnie, że moja pedantyczna dusza nie mogła oderwać od nich wzroku.
Nawet opakowanie, w którym do mnie dotarł mój woreczek było proste i naturalne ale z klasą więc worek z powodzeniem może być prezentem i nie trzeba go będzie przepakowywać.

Kropeczkę nad "i" stawiają woreczki z lawendą dodane w pudełku.











Jak już go dokładnie obejrzałam i sprawdziłam wszystkie detale przyszedł czas na spakowanie się i testy użytkowe.

Wrzuciłam tam wszystko co mamusi 2 dzieciaków może się przydać podczas całodziennej wyprawy i tu worek po raz pierwszy pozytywnie mnie zaskoczył. Nie dość ,że  wszystko się zmieściło to nie było problemu z lekkim zawiązaniem worka - bez dopychania i rezygnowania z wzięcia czegokolwiek.
A worek nadal wyglądał na częściowo pusty jakby jeszcze można było wiele upchnąć - mimo, że nie jest to gigantyczny wór, który po zarzuceniu na ramię przytłoczy nas i zaburzy nam sylwetkę swoją przesadzoną wielkością. Więc jest to coś co doskonale spełnia swoją funkcję, pojemnego ale estetycznego plecaka który wygląda lekko i luzacko i pasuje do maminych czyli głównie sportowych ubrań.

Zabrałam go ze sobą na salę zabaw Mam Frajdę (Link do strony), więc kto kiedyś był z dzieckiem na takiej zabawie to wie, że wymaga to sporej liczby drobiazgów.

Jest nie tylko funkcjonalny i ładny ale też wygodny, dodatkowe kieszonki to duży plus bo kilka rzeczy drobnych lubię mieć oddzielnie, żeby ich po prostu nie szukać sto lat.
Sznurki są miękkie i o odpowiedniej długości.

Ogólnie bardzo mi się spodobał i od tamtej pory używam go regularnie często przepakowując, a worek nadal wygląda dokładnie tak samo jak na początku, nie pogniótł się i nie pozałamywał czyli jest naprawdę porządny i wystarczy mi na długo, co mnie cieszy bo zdążyłam go polubić.






A Wam jak się podoba?
A może wybralibyście dla siebie zupełnie inny worek?
Zerknijcie na stronę Sponsora (Link) lub do sklepu (Link) i obejrzyjcie ofertę.

Dla Tych, którzy czują, że nadchodzi dla Nich chwilka szczęścia polecam wzięcie udziału w naszym konkursie (Link do konkursu) a może akurat? A może się uda?



Życzę powodzenia i polecam Aleworek !!!