piątek, 5 lipca 2019

Tu i tam TUBAN z nami zawsze

Moje dzieci Tubana uwielbiają, i nie ważne czy mówimy o bańkach, glutach czy śniegu - "TUBAN" to napis na pudełku wywołujący piski, wrzaski i ogólną euforię. Zerknijcie na stronę Nawet te "podwórkowe opowieści" skierowane do innych dzieci na placu zabaw co jakiś czas tą fascynację wyrobami firmy TUBAN wyrażają. Co prawda rodzice małych przyjaciół Bąbli reagują czasem "niestandardowym" wyrazem twarzy słysząc teksty w stylu : "Gluty mamy, będzie super bo będziemy je ciągać i się nimi bawić", zwłaszcza kiedy lekko zakatarzony malec chlipnie przy tym stwierdzeniu - mam w telefonie zawsze jakieś fotki ze slimem, żeby nieco "rozjaśnić" kwestię i nie wyjść na rodzinę obrzydliwych wariatów cieszących się na dziwne zapędy do zabawy tym co produkuje zainfekowany nos. Za każdym razem staram się nagrać reakcję na paczkę ale kurier jakoś trafia tak, że albo mój telefon się ładuje, albo przesyłka trafia do domu jak dzieci śpią i "przegapiam" ich pierwszą reakcję potem. No nic może jeszcze się uda. Tym razem w przesyłce był najnowszy zestaw "bajerów" do wykonania gluta o zapachu i kolorze soku ananasowego, którego można udekorować perełkami morskiego styropianu, co sprawia, że glutek "szeleści" i jest inny w dotyku od takiego bez tego dodatku. Czyli kolejny typ slima, a każdy jest nieco inny, i zabawa jest również odmienna więc jak zawsze ciekawa. Ale ponieważ glutki TUBAN już recenzowaliśmy to żeby nie było tak samo to postanowiłam pokazać ten najnowszy zestaw przyjaciółce moich synków, i pokazać, że jest to produkt, który zachwyca nie tylko moich malców ale po prostu każde dziecko bez względu na wiek i płeć. Dodam Wam, że akurat nasza Testerka slimem bawiła się po raz pierwszy (ale nie ostatni bo mój Starszy Syniak podzielił się z nią zestawem, a widząc reakcję dziecka na taką zabawę, mama zaplanowała zakupy kolejnych produktów gluciastych - zwłaszcza tych wersji "dziewczyńskich", bo przecież dostępne są i brokatowe pyłki) Ponieważ są wakacje, czas spędzamy głównie w plenerze, co w przypadku zabawy glutem było lekkim utrudnieniem bo odbywała się ona na trawie, na plastikowej folii, która nie pozwalała na wałkowanie glutem i co chwilkę nam ją podwiewało, ale przynajmniej te kawałeczki które "uciekły" nie wymagały potem zmywania i sprzątania, co jako rodzic usuwający zwykle skutki uboczne zabawy maluchów z podłóg, i mebli doceniłam z chwilą kiedy zabawa dobiegła "chwilowego końca". Co dokładnie było w zestawie? Klej - baza slimów i składnik w sumie główny "objętościowo" Aktywator - czyli ten składnik, który zmienia klej w gluta. I w sumie już mamy gluta - przezroczystego co prawda ale już jest zabawa, jednak tu zaczyna się magia TUBANA i pomysłowość w urozmaicaniu tej masy. Barwnik - w naszym zestawie żółty, ale dostępne są i inne Aromat - do żółtego oczywiście ananas - moje maluszki już wiedzą, że pomimo "apetycznych" zapachów slime nie jest jedzeniem więc nie było już tego strachu, że zjedzą zabawkę jak przy waniliowym, który kiedyś mieliśmy w formie gotowego produktu w pudełku. Torebka styropianowych perełek. Nasze w zestawie były dobrane tak by kontrastować z żółtym glutkiem, turkusowe dobrze widoczne w gotowej masie. Po tym jak dzieciaki wytrzymały oczekiwanie na gotową zabawkę zaczęło się rozciąganie, ugniatanie, rozrywanie i miętolenie. Gdyby byli nieco starsi, lub gdyby warunki były nieco mniej spartańskie i wietrzne zabawą byłoby już samodzielne wykonanie masy - nasze to jeszcze maluchy więc nieco pomocy było potrzebne. A wyszło tak:
Korzystając z okazji, że trafiła nam się taka śliczna modelka opowiem Wam jeszcze o innym produkcie Tubana, którego recenzja miała wyglądać zupełnie inaczej jednak życie z maluszkami nie zawsze daje nam realizować plany tak jakbyśmy tego chcieli. W okresie wakacyjnym imprezy handlowe wynoszą się z pomieszczeń oraz wszelakich hal i zmieniają w pikniki na świeżym powietrzu. Co wtedy i co to ma wspólnego z Tubanem, jeżeli pominiemy fakt, że wtedy właśnie jest okazja do zabaw z bańkami wszelkiego rodzaju??? Balony! Czy Wasze dzieci też tak proszą, jęczą i błagają o te lekkie, acz "gabarytowe" przyjemności? Kolorowe, czasem błyszczące, leciutkie i najlepiej - no właśnie - latające zabawki. BALOiNY to wybitnie letnie atrybuty zabawy na świeżym powietrzu. No a co z urodzinami, imprezami wymagającymi dekoracji, jak śluby, chrzty, "baby showery", czy sylwestrem i karnawałem? Wtedy też rządzą balony - więc jest to coś co towarzyszy dużym i małym cały rok. No i co? I czy nie ma alternatywy dla kupowania ich gotowych lub zamawiania firmy, która "napompuje nam dekoracje" za, jak się obecnie nazywa spory wydatek "za miliony"? A co jeśli chcemy zrobić dzieciakom niespodziankę z jakiejś okazji lub bez, w miejscu gdzie nie ma stoiska z balonami ani firmy która nam je dostarczy? Tak jak wszystko inne - latające balony z helem możemy zrobić sobie sami, wystarczy, że zabierzemy ze sobą gdzieś w plener puste balony (lateksowe czy foliowe) i Hel. Teraz myślicie, że to wariactwo, bo przed oczami macie spacer na podwórko, nad jezioro, na plażę (czy w inne miejsce) taszcząc ze sobą nieporęczną i ciężką butlę z gazem? Nic bardziej mylnego i niepotrzebnego! Przecież jest TUBAN i ich hel w puszkach - tak jednorazowe puszki przypominające nieco lakier do włosów, zawierające gaz do balonów to fajna alternatywa dla kupowania "gotowców" lub tych wielkich butli, co do bezpieczeństwa których, w rękach przypadkowych osób, takich laików jak ja na przykład, nie jestem do końca przekonana. A więc zabieramy "puchę", balony i mamy imprezę z dmuchanymi latającymi balonami na łączce przed domem u dziadków, nad wodą, na plaży czy w lesie. Tylko zerknijcie na ilość puszek, jakiej potrzebujecie do preferowanej ilości balonów bo jest to "zabawka" mobilna czyli puszka wystarcza do napełnienia jednego sporego foliowego balonika, lub kilku lateksowych, pod warunkiem, że częściowo wypełnimy je zwykłym powietrzem. Jeżeli planujemy udekorować salę weselną to bez butli jednak się nie obejdzie ;-) My zrobiliśmy sobie "spóźniony dzień dziecka" i szaleliśmy z balonami ot tak po prostu - frajda dla dzieci, które nie mogły się popluskać w basenie skoro ta pogoda tak chwilowo się popsuła. Synek został gentelmenem i kolory balonów dobierała przyjaciółka - na szczęście w naszej "paczce" było sporo różu ;-) Tak to było: